W istocie bowiem zakres wpływów i działalności ojca był o wiele większy, niżby się nam mogło zdawać, sięgał o wiele dalej, obejmował cały rejon naszego miasta. Obszar podlegający jego jurysdykcji był dla nas, wtedy jeszcze dzieci, nieodgadnionym światem, który przynosił do domu w ułamkach, w postaci dymu papierosów i cygar, ostrych wód kolońskich. Ojciec mawiał wtedy do matki, choć zupełnie nie potrafiliśmy zrozumieć, o co w tych rozmowach chodziło: Masz rację, jeśli teraz wezmę koniak, to potem z powodu tej jednej butelki znienawidzę siebie do końca życia... Jeśli choć raz pójdę im na rękę, raz zgodzę się na tego typu prezent