dobrego, pocieszającego - a ona natychmiast, sama nie wiedząc, co robi - pocałowała go. Tak jakby to musiało być, w ciepłym, bezpiecznym uścisku jego opiekuńczych ramion, tak jakby to było zupełnie naturalne.<br>Ale nie było. Wiedziała to już w następnej sekundzie. I Maciek też: spojrzał na nią ze zdziwieniem i zakłopotaniem i otarł sobie wierzchem dłoni policzek, który zamoczyła mu łzami:<br>- Chodź no, dzieciaku - powiedział. - Całkiem zapuchłaś. - Udawał chyba, że nic takiego się nie stało. Zaprowadził ją do łazienki, przytrzymał za kark i porządnie umył jej twarz gąbką Kasi, zanurzoną w lodowatej wodzie. Jakby nigdy nic.<br>Ochłonęła od razu i przestała płakać - ale dopiero