cały plan wydał mu się pozbawiony krzty zdrowego sensu. Był to po prostu tyleż daremny, co heroiczny gest, którym Horpach, poświęcając go, mógł uspokoić własne sumienie. Przez jakąś chwilę opanowała go taka wściekłość - dał się przecież podejść jak jakiś smarkacz, bo wszystko ułożył <orig>astrogator</> z góry - że prawie nie widział otoczenia. Powoli ochłonął. Nie ma odwrotu, powtarzał sobie, będę próbował. Jeżeli nie uda <page nr=176> mi się zejść, jeżeli nie znajdę nikogo do trzeciej, wracam. Było piętnaście minut po siódmej. Starał się iść krokiem długim i miarowym, ale nie za szybko, gdyż zużycie tlenu zwiększało się gwałtownie przy wysiłku. Umocował sobie na przegubie