Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
wódką od ciebie niesie.

- Jaka tam wódka... - mruknął Frołow zdejmując czapkę i wycofując się pod drzwi prowadzące do kuchni. Nagle coś sobie przypamniał:

- List dla pana naczelnika przywiozłem... Od inżyniera Jurczenki... Spotkałem go w Dźwińsku.

Ojciec wziął od Frołowa kopertę, schował ją do kieszeni, po czym usiedli obok siebie na otomanie i długo półgłosem rozmawiali.

Tymczasem Tekla na polecenie matki przygotowała posiłek dla Frołowa, a po chwili wołała z ganku:

- Jegor! A? Jegor!

Od czasu aresztowania Gawriły Jegor stał się znowu potrzebny, potrzebniejszy niż dotąd: rąbał drwa, palił w piecach, oprawiał lampy, kręcił wyżymaczkę. Stał się po prostu naszym domownikiem.

W
wódką od ciebie niesie.<br><br>- Jaka tam wódka... - mruknął Frołow zdejmując czapkę i wycofując się pod drzwi prowadzące do kuchni. Nagle coś sobie przypamniał:<br><br>- List dla pana naczelnika przywiozłem... Od inżyniera Jurczenki... Spotkałem go w Dźwińsku.<br><br>Ojciec wziął od Frołowa kopertę, schował ją do kieszeni, po czym usiedli obok siebie na otomanie i długo półgłosem rozmawiali.<br><br>Tymczasem Tekla na polecenie matki przygotowała posiłek dla Frołowa, a po chwili wołała z ganku:<br><br>- Jegor! A? Jegor!<br><br>Od czasu aresztowania Gawriły Jegor stał się znowu potrzebny, potrzebniejszy niż dotąd: rąbał drwa, palił w piecach, oprawiał lampy, kręcił wyżymaczkę. Stał się po prostu naszym domownikiem.<br><br>W
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego