Usiadł za kierownicą, błąkał się ulicami, ale wszystkie wyprowadzały nad rzekę, gdzie chłopi pławili bydło i palono ciała zmarłych. Poprzez smugi sinawego dymu widział rytmiczne gesty nachylonych pastuchów, którzy stuliwszy dłonie chlustali blaskiem na bawole grzbiety.<br>Białe rybitwy ulatywały nad wodą i pomiaukując jak koty zderzały się z własnym odbiciem, otrząsały krople i machały skrzydłami zawiedzione, że woda jest tylko wodą, a nie przestworzem pełnym światła, które nosi ich odbicie migocąc srebrem.<br>Nie wystarczył mu planik wyrysowany na zaproszeniu, musiał pytać przechodniów, którzy patrzyli na niego, potem na auto, dużymi, czarnymi oczami, jakby żałując, że nie rozumieją. Tu, na przedmieściach, trudno