samorządowych, przez oficerów, naukowców, aż po dziennikarzy czy szefów mediów prywatnych - wydaje się sensowny. Ułatwienia w dostępie do teczek, choćby przez bardziej elastyczne traktowanie statusu pokrzywdzonego, też warto przedyskutować. Ale, jako się rzekło, problemy tkwią w szczegółach, bo np. pomysł (też prof. Kieresa), aby pracodawcy mogli sprawdzać teczki swoich pracowników, otwiera niebywałe pole do nadużyć czy zgoła szantażu i daje pracodawcom władzę, jakiej mieć nie muszą. Słowem, że zacytuję nazwę pewnego programu TV - "warto rozmawiać", byle na temat i bez uprzedniego ustawiania dyskusji. Zapewne, według nowych podziałów, usytuuję się w partii antylustracyjnej, ale za nic nie mogę uwierzyć, że lustracja, taka