Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
i zaczął zdejmować ze mnie Ale jak ja Wam to, Wielebni Ojcowie Obnażył mnie po pas i od razu przestał słyszeć, rozumieć, wołał coś, jedno słowo - kamelia, zasłaniałam się przed jego wzrokiem, a on - kamelia, kamelia, opętało go to, poczułam, że oddycha szybko, natarł na mnie całym ciałem, oplótł rękami, owiał tym niecierpliwym oddechem i wtedy zlękłam się, co może być za chwilę, bo przecież nic nie rozumiał, tylko w obłędzie, w zapatrzeniu na moją nagość powtarzał - kamelia, nie miałam się gdzie przed nim schronić i mimo woli lgnęłam właśnie do niego, więc zagarniał mnie wciąż natarczywiej, zlękłam się tej siły
i zaczął zdejmować ze mnie Ale jak ja Wam to, Wielebni Ojcowie Obnażył mnie po pas i od razu przestał słyszeć, rozumieć, wołał coś, jedno słowo - kamelia, zasłaniałam się przed jego wzrokiem, a on - kamelia, kamelia, opętało go to, poczułam, że oddycha szybko, natarł na mnie całym ciałem, oplótł rękami, owiał tym niecierpliwym oddechem i wtedy zlękłam się, co może być za chwilę, bo przecież nic nie rozumiał, tylko w obłędzie, w zapatrzeniu na moją nagość powtarzał - kamelia, nie miałam się gdzie przed nim schronić i mimo woli lgnęłam właśnie do niego, więc zagarniał mnie wciąż natarczywiej, zlękłam się tej siły
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego