zna równie dobrze jak ja prawdę przed którą w ciągu czterdziestu lat uciekałem, której się przez czterdzieści lat bałem, która jest zbyt straszna, zbyt ciężka, by udźwignęła ją nawet przedśmiertna spowiedź: prowadzony z obu stron pod ręce, wychodziłem do samochodu karabinierów z sercem wciąż przepełnionym tym samym uczuciem szczęścia, jakie owładnęło mną gdy trzymałem w ramionach Ritę.<br><br><page nr=30><br><br> 0Bóg miłosierny patrzy w moje grzeszne serce, które co pokochało? To, ku czemu upadło, czy sam upadek? Proces odbył się w lutym 1951. Odmawiałem zeznań w śledztwie z wolnej stopy, milczałem na rozprawie. Starałem się przede wszystkim nie słuchać, choć nie było to łatwe