Do sklepu trafia u nas ten sam brudny worek irgi, irysów czy sokołów, który rolnik przywiózł na targ. Tyle że po drodze obficie obrośnięty ceną. W sklepach kilo ziemniaków kosztuje 80 proc. więcej niż na targowisku oraz dwuipółkrotnie więcej niż rolnik dostaje w skupie. Takie niebotyczne marże handlowe spotyka się, owszem, na Zachodzie - ale tam są one uzasadnione kosztami przechowalnictwa, sortowania, mycia, itp. U nas jest to po prostu handlowa łobuzerka. W tej dziedzinie nie działają prawa rynku, nie działa konkurencja. Dlaczego? Otóż branża kartoflana nie kusi kapitału, który ucieka tam, gdzie szybszy obrót, gdzie nie trzeba inwestować za bardzo, a