rozmowę z pretensją w głosie, że Zygmunt nie jest pocztą.<br>Dobra. To wszystko bzdury. Ważniejsze, co robić dalej. Za coś żyć trzeba i trzeba coś w życiu robić. Szczególnie, że fatalna siła trzymała go w tym mieście. Bał się wyjechać. Był uzależniony od strachu przed nowym. Może parę lat wcześniej, owszem. Ale teraz? Rzucić z tak wielkim trudem fastrygowane życie? Stachuriada nie wchodziła w grę. Po pierwsze dlatego, że był mieszczuchem, po drugie - gór nie lubił, po trzecie - dziewiczych lasów nie ma, ergo po czwarte - przy wycince nie zatrudniają, po piąte - nie umiał śpiewać, po szóste - gitary nie miał, po siódme