od Adama. Ogólnie było <orig>lajtowo</>, tylko Jasiek zaliczył mocny zgon. Połowa ludzi wróciła jakoś wcześnie do domu, bo po 12 czy 1, a my twardo zostaliśmy do końca. Mieliśmy z Adamem iść spać i specjalnie po to był dla nas materac dmuchany, ale niestety w drodze napatoczył się Maciek, który owy materac nam zabrał. Jezu, ale mnie to wkurzyło! Na szczęście zwolniło się łóżko i na nim się ulokowaliśmy. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam przy muzyce, która tak głośno grała, że własnych myśli nie słyszałam. Kolejni imprezowicze opuścili nas jakoś chyba o 5 (nie wiem, spałam), a stamtąd udali do się