Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
domu; skarżył się na kłopoty, na hałaśliwość dzieci, na pieluchy, obwiniał żonę o niezaradność. Miał wygląd człowieka przedwcześnie postarzałego i zgorzkniałego, steranego troskami i nadmierną pracą. Przód głowy mu wyłysiał, na czubku włosy były nastroszone. Rękami o krótkich palcach poprawiał sobie nieustannie kołnierzyk i wystrzępiony krawat, przecierał zmęczone oczy i ożywiał się dopiero przy kieliszku. Wchodził do nas i wychodził zazwyczaj przez kuchnię, jak domownik.

Pewnej niedzieli po wyjściu pana Łyczewskiego usłyszałem przez drzwi podniesiony głos Tekli. Pobiegłem do kuchni. Pan Łyczewśki, chociaż dawno już pożegnał się z nami, jeszcze nie wyszedł. Stał z przerażoną miną oparty o framugę drzwi, a
domu; skarżył się na kłopoty, na hałaśliwość dzieci, na pieluchy, obwiniał żonę o niezaradność. Miał wygląd człowieka przedwcześnie postarzałego i zgorzkniałego, steranego troskami i nadmierną pracą. Przód głowy mu wyłysiał, na czubku włosy były nastroszone. Rękami o krótkich palcach poprawiał sobie nieustannie kołnierzyk i wystrzępiony krawat, przecierał zmęczone oczy i ożywiał się dopiero przy kieliszku. Wchodził do nas i wychodził zazwyczaj przez kuchnię, jak domownik.<br><br>Pewnej niedzieli po wyjściu pana Łyczewskiego usłyszałem przez drzwi podniesiony głos Tekli. Pobiegłem do kuchni. Pan Łyczewśki, chociaż dawno już pożegnał się z nami, jeszcze nie wyszedł. Stał z przerażoną miną oparty o framugę drzwi, a
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego