ten zadymiony zagajnik, jakby przezeń przeleciało stado siwiutkich sokołów, wydał mi się zwykłym zagajnikiem, przeczuwającym być może niebiosa prószące śniegiem, Betlejemską Gwiazdę, turonia, jakiegoś mędrca lub wiejskiego głupka.<br> Przeto nie zastanawiałem się nad tym dłużej.<br> Zresztą spocone do żółtej siary konie szarpnęły wóz, wciągając go pod młodziutki sad.<br> <page nr=23><br> Za sadem, pachnąca zbyt natarczywie słomianym ciepłem i owsianym obrokiem, ciągnęła je stajnia.<br> Zeskoczyłem z wozu i ściągając konie na lejcach przywiązanych do podkulka, pobiegłem do domu.<br> Drzwi były zamknięte.<br> Szarpnąłem oburącz za skobel.<br> Zaskrzypiały sfastrygowane ciasno deski.<br> Szarpnąłem jeszcze raz i jeszcze.<br> Drzwi się rozluźniły w sobie, ale pozostały nie wzruszone.<br> Waliłem