Tołwińskiej - a ja wymyślałam tylko nazwiska jej koleżanek, od rzeczywistej Zosi Malinowskiej do urojonej Ludwisi Pehóz, przez "o kreskowane" i z akcentem na ostatnią sylabę, twierdziłam bowiem uparcie, że to idealne nazwisko dla panienki przybyłej z Francji.<br>W komponowaniu podpisów pomagała mi Alma, córka fabrycznego<br>portiera, ale och! - tak niemile pachniały jej tłuste warkocze! Odkryłam<br>zresztą, że nie tylko czyta, lecz i pisze gorzej ode mnie, więc na dobre zabrałam się do samodzielnego kaligrafowania drobnych literek, pracowicie przy tej robocie wywieszając język i na amen zapominając o czasie.<br>Dopiero wrzask wróbli na murach fabryki zmuszał mnie do przerywania zajęcia skryby, notującego