ze mnie mąż sprawiedliwy, tylko zwykły farciarz, potwierdzający prawdę wyartykułowaną kiedyś przez Friedricha Nietzschego: że człowiek jest religijny wówczas, gdy mu się po prostu dobrze wiedzie. Racja. I diabełek udowodni, że wystarczy lekka pokusa, szlabanik na aniołków stróżów, i już moralista Andrzejek rzuca wszystko, co tak wychwalał: żonkę, dzieci, czystość, paciorek ranny i wieczorny... Więc jeśli nie ostrzegłem Sławka, nie zwierzyłem mu się, to jednak ździebko go wystawiłem. <br>I oto Sławek odjeżdża w niebyt, do tłumu ludzi, których już nigdy nie spotkam, z którymi już nigdy nie pogadam od serca, odjeżdża i staje się dla mnie niepokojącym znakiem. A byliśmy przecież