poród - śmieje się, a w policzkach robią się jej małe dołeczki. - Pamiętam, że się nie bałam. Nie można się bać, bo z tobą jest instruktor, który patrzy ci na ręce i szeptem daje wskazówki. Poza tym pacjentka zawsze wyczuje, że się boisz, a to niedopuszczalne. To jest taki zawód, gdzie pacjenta trzeba traktować bardzo indywidualnie. To nie są przecież bochenki chleba w piekarni. A nawet bochenki chleba się różnią, tym bardziej pacjentki. Trzeba także mieć ten czwarty zmysł, to coś, co pozwala czuć sercem. To jest najważniejsze. <br>Elżbieta nie pamięta, ile odebrała porodów. Trudno zliczyć. Każdego dnia modliła się jednak o