pytany w telewizji, czy zna taki przypadek, odpowiedział, że nie dyskutuje o przypadkach, lecz o sprawach ogólnych. Jeżeli jednak nie ma przypadków, nie ma sprawy ogólnej. Gdzie nie ma narkomanów, nie ma narkomanii. Dziwaczny przypadek, o którym mówią obrońcy polskiej własności banków, może się zdarzyć, bo niewiele tylko na tym padole może się nie zdarzyć. Jego prawdopodobieństwo jest może trochę większe niż to, że komuś spadnie doniczka na głowę. I oczywiście nie chroni przed tym polska własność bankowa. Rodzima firma może dostać od rodzimego banku gest Kozakiewicza zamiast kredytu wskutek knowań przedstawiciela rodzimej konkurencji, zasiadającego w radzie nadzorczej banku.<br>Choć argumentacja