milczeniu, wpatrując się w okno nieco uchylone, by wypuszczało kłęby dymu. Z okapów zwieszały się kapiące sople, śnieg gwałtownie topniał w podmuchach wiatru mokrego, ciepłego i niezdrowego jak kąpiel w przeręblu.<br>- Gościa prowadzę - zaszczebiotała, stając w szeroko otwartych drzwiach, pani Zosia.<br>Do pokoju wszedł energicznym krokiem doktor Latkowski, na jego pagonach błyszczały trzy porucznikowskie gwiazdki. Za nim, pobrzękując szklankami, wkroczyła pani Simonow.<br>- O, pan porucznik awansował - odezwał się ze swego kąta pan Korzeniowski.<br>- Dzień dobry - mruknął doktor Latkowski, ale nie witał się już szarmancko z paniami, tylko podążył do pokoju oficerów.<br>- Moje gratulacje, doktorze - powitał go Marceli Hromadko.<br>- Nasze gratulacje - poprawił