jutro, bo tu nie mogę liczyć na żadną przyszłość! Zanim sobie uświadomiłem, że nie czeka mnie żadna przyszłość, w odruchu buntu padłem na tapczan. Z anielską cierpliwością Melania rozebrała mnie i przykryła kołdrą. Później gdzieś znikła, a ja obudziłem się w środku nocy z drewnianymi ustami. Wyczuwałem pod grzbietem lekki pagórek materaca. Leżąc na złocie zobaczyłem nagle uśmiechniętą ironicznie twarz ojca. Mogłem sobie wyobrazić, co by mi powiedział, gdyby się nagle pojawił z zaświatów.<br>"No widzisz, durniu, kto jest górą? Nie pan Piszkowski, ale pan Piszczyk! To drobnomieszczaństwo, którym tak przez całe życie gardziłeś, rzuca ci ten worek złota, żebyś lepiej