pośrodku ścieżki, tuż przede mną, jakby jeszcze się chybotał,<br>bo go matka nie zauważywszy, potrąciła. Nagle z tego buta wyrwał mnie<br>jej uniesiony w zachwyceniu głos:<br> - Ależ piękne pola. Tylko jesienią takie pola piękne. I musi być<br>płasko, żeby hen było widać. W naszych stronach tak nie widać. Wądoły,<br>rozdoły, pagóry, jary. A tutaj aż do końca. Patrz, i z tej strony, i z<br>tej. I tam. - Zwolniła, tak że niechcący zbliżyłem się do niej i<br>szedłem tuż za jej plecami. - W mieście człowiek żył, to gdzie miał<br>widzieć pola? Mury tylko. Popatrz, tu zieleńsze, tu żółcieńsze, tam<br>przywiędłe, a tam