koło siebie robię.<br>Z pięknych, kobiecych oczu garbuska wytoczyły się łzy.<br>I te łzy zachwiały czujność księdza Bańczyckiego.<br>Opuścił ręce, wszedł do kuchni.<br>- Daj całuskę chleba - powiedział Wasicińskiej. - Komu? - Ot, przyszedł jakiś biedny.<br>Ciekawa rzecz - dodał ksiądz - jakie piękne ma oczy. Chodź zobaczyć.<br>I Wasicińska, wytarłszy ręce o zapaskę, ukroiła pajdę gęstego chleba, wyszła za księdzem do sieni, spojrzała: - Całkiem wróbelek - zaśmiała się. - Prawda? - Ksiądz podał chleb zmarzniętemu garbuskowi.<br>Ten poprawił węzełek pod lewą pachą, zdusił garściami kromkę i łapczywie jak pies począł rwać i łykać.<br>Ksiądz, pogrążony w jakichś radosnych, ckliwych planach, c iągle stał i patrzał na głodnego niepozornego