młodziutkiej Ani. Wszystkie te podziały opinii i spory najoczywiściej nie mają sensu. W "Wiśniowym sadzie" Czechow spojrzał na świat niemal z boskiej perspektywy, jakby <foreign>de l'au dela</>. Osiągnął w tym przedśmiertnym dziele obiektywizm prawie nadprzyrodzony, dystans miłującego, przebaczającego humoru. Osiągnął też szczyt artystycznej równowagi: w tej wieloosobowej sztuce, utkanej z pajęczynowej siatki uczuć, nie ma (może poza niemiecką guwernantką Charlottą Iwanowną) ani jednej zbędnej postaci, ani jednej zbędnej sytuacji, ani jednego zbędnego słowa - jak w doskonałym wierszu.<br>Należy stwierdzić, że Mchat nie narzuca temu arcydziełu, jednemu z najbardziej niespornych arcydzieł dramatycznych, żadnej sztucznej, z góry powziętej interpretacji. Chyba żeby za makiawelizm