Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
Milczenie. Poczuł na sobie nieprzyjemny, przewiercający wzrok Owiewki. Rubin nic, potarł jedynie spocone czoło i odwrócił głowę.
- Spad, Zygi, spad! - odezwał się ze zmęczeniem w głosie.
- Masz problem? - Zygmunt nawinął sobie na palec kosmyk włosów. Facet go wkurwiał. Od samego początku.
- Spakojna, spakojna, maładcy - wtrącił się widać mocno już znudzony paker. - No szto? Ciszynoj my nie dagawarimsia. Da ili niet? U menia niemnoga wriemieni. Budut dzieńgi, budziet tawar.
Lew zerknął wymownie na Rubina, a ten błyskawicznie złapał Zygmunta za rękaw i odciągnął na bok.
- Zygi, nie teraz. Daj spokój. Mamy sprawę - na jego twarzy malowało się widoczne speszenie.
- Co wy? Jakaś
Milczenie. Poczuł na sobie nieprzyjemny, przewiercający wzrok Owiewki. Rubin nic, potarł jedynie spocone czoło i odwrócił głowę.<br>- Spad, Zygi, spad! - odezwał się ze zmęczeniem w głosie.<br>- Masz problem? - Zygmunt nawinął sobie na palec kosmyk włosów. Facet go wkurwiał. Od samego początku. <br>- Spakojna, spakojna, maładcy - wtrącił się widać mocno już znudzony paker. - No szto? Ciszynoj my nie dagawarimsia. Da ili niet? U menia niemnoga wriemieni. Budut dzieńgi, budziet tawar. <br>Lew zerknął wymownie na Rubina, a ten błyskawicznie złapał Zygmunta za rękaw i odciągnął na bok.<br>- Zygi, nie teraz. Daj spokój. Mamy sprawę - na jego twarzy malowało się widoczne speszenie.<br>- Co wy? Jakaś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego