patrząc mi w oczy, bez cienia<br>żalu czy zawodu, a nawet z tonem pocieszenia w głosie, powiedziała:<br> - Nie bój się, to nie ty na świat przychodzisz.<br> - Tatuś! Tatuś! - doszło mnie nagle wołanie Pawła nadbiegającego od<br>morza, gdzie baraszkował w tym samym miejscu naprzeciw mnie. -<br>Zbudujesz mi zamek?! Zbuduj. Proszę.<br> Oczy pałały mu podnieceniem, był zbryzgany cały wodą, tak że nawet z<br>włosów ściekały mu po twarzy strużki.<br> - Mówiłem, żebyś nie wchodził do morza głębiej niż do pół łydek.<br> - Zbudujesz? Tatuś?<br> - Idź się jeszcze trochę pobaw. Potem ci zbuduję.<br> Odszedł nadąsany, a pewnie i zawiedziony, choć wiedziałem, że<br>niezadługo na powrót przybiegnie