Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
by pić kawę! Półgodzinna przerwa obiadowa. Idziemy do zakładowej stołówki. Dziś mamy jak każdego dnia ryż, którego można dostać, ile się chce, dwa maluteńkie ugotowane kartofle, kawałek ryby i marynowaną cebulę. Oprócz ryżu wszystko oczywiście zimne.
Dziewczęta zagadują mnie na migi. Są ciekawskie, czasem wręcz zalotne. Patrzą, jak posługuję się pałeczkami, i zaśmiewają przedrzeźniając, czasem przynoszą mi koreańskie przyprawy - piekielnie ostre zielska, którymi się zajadam.
Czy w Polsce jecie ryż? Oczywiście, na gwiazdkę z mlekiem i śliwkami, no i z cukrem. Nie wierzą! Któregoś dnia przynoszę więc puszkę skondensowanego mleka (courtesy US Navy Base), cukier i suszone śliwki. Czarne oczy naszych
by pić kawę! Półgodzinna przerwa obiadowa. Idziemy do zakładowej stołówki. Dziś mamy jak każdego dnia ryż, którego można dostać, ile się chce, dwa maluteńkie ugotowane kartofle, kawałek ryby i marynowaną cebulę. Oprócz ryżu wszystko oczywiście zimne.<br> Dziewczęta zagadują mnie na migi. Są ciekawskie, czasem wręcz zalotne. Patrzą, jak posługuję się pałeczkami, i zaśmiewają przedrzeźniając, czasem przynoszą mi koreańskie przyprawy - piekielnie ostre zielska, którymi się zajadam.<br> Czy w Polsce jecie ryż? Oczywiście, na gwiazdkę z mlekiem i śliwkami, no i z cukrem. Nie wierzą! Któregoś dnia przynoszę więc puszkę skondensowanego mleka (courtesy US Navy Base), cukier i suszone śliwki. Czarne oczy naszych
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego