Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
skakały ogromne, tłuste szarańczaki, które nad Ubaganem łowili na przynętę dla ryb. Były tak samo żółte jak płowy step. Czasem płoszyli wygrzewającą się w piachu jaszczurkę, z pręgą na grzbiecie. Umykała z szelestem w plątaninę źdźbeł zmierzwionych przez wiatr. Idąc pogryzali siemieczki, prażone ziarnka słonecznika. Mieli ich pełne kieszenie.
- Jołki pałki, a jak za późno przyszedł mi ten skok do głowy? - zaniepokoił się Wasyl. - Nocą przymrozki i już może być po zbiorach, zamiast arbuzów popadną się same badyle!
- Nie będzie arbuzów, to może co innego podwędzić się da? A jakby całkiem nic, to choć kawał świata człowiek zobaczy. Nie, Wasia?


- Raniej
skakały ogromne, tłuste szarańczaki, które nad Ubaganem łowili na przynętę dla ryb. Były tak samo żółte jak płowy step. Czasem płoszyli wygrzewającą się w piachu jaszczurkę, z pręgą na grzbiecie. Umykała z szelestem w plątaninę źdźbeł zmierzwionych przez wiatr. Idąc pogryzali siemieczki, prażone ziarnka słonecznika. Mieli ich pełne kieszenie.<br>- Jołki pałki, a jak za późno przyszedł mi ten skok do głowy? - zaniepokoił się Wasyl. - Nocą przymrozki i już może być po zbiorach, zamiast arbuzów popadną się same badyle!<br>- Nie będzie arbuzów, to może co innego podwędzić się da? A jakby całkiem nic, to choć kawał świata człowiek zobaczy. Nie, Wasia?<br><br><br>- Raniej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego