świateł, Koszyce. Byli zmęczeni, ale szczęśliwi.<br>najgorsze pozostało za nimi...<br> Zanim dotarli do rogatek miasta, wstał szary grudniowy<br>świt. Ulice zaludniły się pierwszymi przechodniami. Na szczęście<br>zdołali doprowadzić się jako tako do porządku, oczyścili<br>ubrania i buty, by nie zwracać na siebie uwagi.<br> Było mroźno, ludzie przemykali ulicami postawiwszy kołnierze<br>palt. Wmieszana w tłum trójka Polaków podążała do<br>centrum Korzyc. Jano Hlawaj napisał im po węgiersku na<br>kartce nazwę i adres restauracji, do której mieli się złościć. Jej<br>właściciel, Węgier znający trochę słowacki, od razu ich rozpoznał.<br> - A, Lendziel! Polska, Polska - sięgnął do słów bardziej<br>dla przybyszów znajomych. - Iść Posta utca