proces cały czas myślowo kontrolowany. Także potem w warunkach uciążliwej choroby, narastającego zmęczenia i wyczerpania, przez te krótkie chwile, kiedy dyktował żonie na maszynę swój tekst (gdyż już sam nie mógł pisać), czuł, że naprawdę żyje, był poza chorobą. I w tym wysiłku przywoływania słów uciekających z pola świadomości, z pamięci, która stawała się coraz bardziej dziurawa, było coś bardzo dramatycznego i pięknego zarazem. Nad niemocą zatriumfowała wola tworzenia, budowania pomostów - już ostatnich - od siebie do czytelnika, do którego umierając jeszcze wyciągał ręce, aby go pocieszyć, przestrzec i pomóc w przejściu przez mroczne ścieżki życia.</><br><br><div type="art"><br><au>Piotr Mucharski </><br><br><tit>"A statek wciąż płynie