się Istvan.<br>Ferenz wręczył mu kwity i podziękował wylewnie, ruszył wyprostowany ścieżką w stronę domu.<br>- Odwiozę cię, Judyto, poczekaj - Istvan wyprowadził auto z nikłego cienia. - Uf, co za piekarnia!<br>Plastikowe oparcia nawet przez płótno pokrowca grzały w plecy. Mijając Ferenza zwolnił, gestem zapraszał do wozu, jednak sekretarz podziękował, lekko unosząc panamę. Takie same kapelusze noszą w ambasadzie radzieckiej, skojarzyło się Tereyowi.<br>- Wiesz, co mi dzisiaj powiedział, jak go spytałam, czy mu czasem nie nudno? - zaczęła Judyta. - Człowiek, który uczciwie pracuje, nie ma czasu na przeżywanie samotności... Mówię ci, on zajdzie wysoko.<br>- I nikomu się nie narazi - potwierdził Terey - co nie znaczy