tego samego dnia po zajęciach poszedłem na przystanek koło kościoła Świętego Krzyża i stałem z kilkanaście minut, próbując znaleźć kogokolwiek, kto mógłby zostać dopasowany do mojego snu. Niestety - nie byłem księciem z bajki, moja piękna nieznajoma nie była Kopciuszkiem, a zgubiony sen nie dał się dopasować do nikogo, jak zgubiony pantofelek do stóp sióstr Kopciuszka...<br>Byłem na drugim roku Uniwersytetu, miałem za sobą pierwszą, podobno najważniejszą selekcję, a egzotyka studiów pozwalała zarówno na niemal pewność, że z dalszymi latami sobie poradzę, jak i na pewną swobodę, niezbędną dla życia towarzyskiego. Jedynym ograniczeniem wydawały mi się finanse, coraz bardziej wątłe i ostatni