odbierałem nienaturalnie, z pokorą i ukradkowym chełpliwym baczeniem, by te jego asystenty i sługusy usłyszały, że jesteśmy ze sobą po imieniu, męczące to było, ta kombinacja usłużnego poniżenia i pychy, więc wolałem z Nel, ona ze swym śmiałym czołem nie tkniętym przez myśl imponowała mi świetnym samopoczuciem i swobodą wśród papuziej i małpiej bandy przebierańców, choć i towarzystwo Nel miało swoje ale, to ona, a nie ja, była tu w prawie, ja tylko na wskroś nieważnie w tej sytuacji byłem jej mężem, okoliczność marginesowa i nawet ośmieszająca, skoro nawet wóz (jej wóz), prowadziła ona, a nie ja.<br>Chłopak po zdjęciu wiatrówki