znają Stefana B. Widują go na ulicach, ostatnio na miejskim festynie. Zawsze mówi "dzień dobry", ale oni nie podejmują rozmowy. Zauważyli, że piekarz zachowuje się, jakby nic się nie zmieniło. Jak zwykle <orig>poczciwota</>, wstydliwie uśmiechnięty i bije z niego nieśmiałość. Pani K. i pani B., żona piekarza, pochodzą z jednej parafii i bardzo się lubią.<br>- Przyszedł do nas policjant po cywilnemu i mówi, że Kinga jest na komendzie - opowiada pani K. - Zapytałam, czy można tylko porozmawiać z B. na komendzie, bez nagłaśniania sprawy, przecież ja znam tego gościa. Ale okazało się, że córka wskazała jeszcze cztery dziewczynki, które przychodziły do piekarni