Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
złowieszczo Zygmunt i pstryknął śliną przez okno. Przypomniał sobie o Sylwii i jej dziecku. Był ciekaw, czy jeszcze tu mieszka, czy lokatorzy dopięli swego. "Ciekaw" to złe określenie. "Zastanawiał się" - lepsze, mniej obojętne. W końcu zerwał się silny wiatr i zaczął mieszać zaciekle ścięty kisiel powietrza, gołębie wzbiły się z parapetów, zatrzepotały skrzydła niczym oklaski. Wiatr nie zwrócił uwagi na ten aplauz. Unosił liście i piasek, podwiewał szare sukienki kurzu, turlał po ziemi butelki, zeschnięte gałązki, rysował przezroczyste elipsy i gwizdem ponaglał deszcz. A drzewa, jak to drzewa w takich krytycznych momentach, kiwały się z szumem na boki, jakby lamentowały: "Olaboga
złowieszczo Zygmunt i pstryknął śliną przez okno. Przypomniał sobie o Sylwii i jej dziecku. Był ciekaw, czy jeszcze tu mieszka, czy lokatorzy dopięli swego. "Ciekaw" to złe określenie. "Zastanawiał się" - lepsze, mniej obojętne. W końcu zerwał się silny wiatr i zaczął mieszać zaciekle ścięty kisiel powietrza, gołębie wzbiły się z parapetów, zatrzepotały skrzydła niczym oklaski. Wiatr nie zwrócił uwagi na ten aplauz. Unosił liście i piasek, podwiewał szare sukienki kurzu, turlał po ziemi butelki, zeschnięte gałązki, rysował przezroczyste elipsy i gwizdem ponaglał deszcz. A drzewa, jak to drzewa w takich krytycznych momentach, kiwały się z szumem na boki, jakby lamentowały: "Olaboga
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego