Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
zmarłym W willi byłem sam. Adwokat pojechał w Abruzze dopatrzyć, czy wszystko w ich górskim domu jest gotowe na przyjęcie reszty rodziny. W Rzymie robiło się coraz goręcej. Od wczesnych godzin do późnych popołudniowych prażyło słońce. Powracałem z obiadu ciężki i spocony. Wciąż chodziłem do tej samej restauracji w dole, paręset kroków poniżej wejścia do Biblioteki Watykańskiej. Po jedzeniu wybierałem cienistą stronę pod murami. Ale i one były rozpalone. Małe wzniesienie viale Vaticano stawało się męczące. Wszędzie żar, skwar, duchota. Tylko w willi było lepiej. Służący pilnował żaluzji i strofował mnie, kiedy w moim pokoju zapomniałem je zasunąć. Mijałem hol pełen
zmarłym W willi byłem sam. Adwokat pojechał w Abruzze dopatrzyć, czy wszystko w ich górskim domu jest gotowe na przyjęcie reszty rodziny. W Rzymie robiło się coraz goręcej. Od wczesnych godzin do późnych popołudniowych prażyło słońce. Powracałem z obiadu ciężki i spocony. Wciąż chodziłem do tej samej restauracji w dole, paręset kroków poniżej wejścia do Biblioteki Watykańskiej. Po jedzeniu wybierałem cienistą stronę pod murami. Ale i one były rozpalone. Małe wzniesienie viale Vaticano stawało się męczące. Wszędzie żar, skwar, duchota. Tylko w willi było lepiej. Służący pilnował żaluzji i strofował mnie, kiedy w moim pokoju zapomniałem je zasunąć. Mijałem hol pełen
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego