morskiego ziela. Rozumiem, że wieziemy się z własnym wiktem, a hotelowa kuchnia zajmie się tylko wszystkim, preparując niezrównane smakołyki.<br> Znów mila za milą przebijamy się przez zatłoczone szosy. Klucząc, wyprzedzając, jęcząc przeciążonym silnikiem, pchamy sobą czerwony rój tamujących nas świateł stopowych. W bagażniku subaru miarowo bulgocą mocniejsze specyfiki mające uświetnić party.<br> Mimo późnej nocy Zushi jest pełne ludzi. Japonki w kimonach zdające się płynąć ponad starym brukowanym rynkiem. Sypiące się na ulice towarem sklepy, pełne światła i rozbawionych gości herbaciarnie i restauracje. Wszyscy, tak jak my, przyjechali na krótkie dwudniowe wakacje. Starają się więc, by były przynajmniej wesołe, jeśli nie mogą