pomyślała, że do mnie zadzwoni i pójdziemy do magazynu, gdzie sprzedają ceramiczne figurki; odpowiedziałem, że ją rozumiem, sam czuję się nieswojo i lepiej będzie, by przyszła do mnie, po co mamy chodzić po mieście w czas publicznej histerii, do magazynu zdążymy zajść jutro, czekam na nią i już przystępuję do parzenia kawy, "dobrze" - szepnęła i położyła słuchawkę. Niedługo po telefonie miałem przyjemność otworzyć drzwi przed piękną panią magister, usiedliśmy w pokoju świętej pamięci matki mojej, rozmowa początkowo była ogólna, w myśl reguł kultury euro-amerykańskiej, Wanda chwaliła moje wczorajsze zachowanie wobec tego troglodyty Roberta, dziwiła się, że człowiek może upaść tak