czwartym kroku nieco śmielej. Gorada stała przy palenisku, tyłem do sieni. Pochylona nad stołem gniotła ciasto na chleb. Magwer patrzył na jej wygięte w łuk plecy, wypięte biodra, naprężone uda. Widział, jak pochyla się raz za razem, jak linie jej ciała gną się i wikłają, głowa podnosi i opada.<br>Rozpinając pas ruszył w stronę kobiety.<br>Odwróciła się gwałtownie, odruchowo ocierając ręce o fartuch. Gdyby spojrzał na jej twarz... Lecz nie spojrzał, już stał przed Goradą sięgając dłońmi pod jej spódnicę.<br>Krzyknęła, odpychając go od siebie. Nie puścił kobiety, teraz dopiero podniósł wzrok. Ujrzał czerwone od płaczu, przerażone, błagające oczy...<br>Tupot za