Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 27
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
drodze - mówi Stefania Dunik.
- Tej wiosny naszym bocianom się odmieniło. Zjadają wszystko, co się rusza. Pewnie zajoba dostały od gorąca - mówi Czesława Mielniczak. Bociany upolowały na jej podwórku 40 kaczuszek, 20 indycząt i stadko kurcząt. Z czternastu liliputek zostały trzy. Reszty pani Czesława nie upilnowała, choć z miotłą w ręce patrolowała obejście. Bociany wcale się nie boją, zniżają lot, chwytają ofiarę i odlatują. - Po pięć kurcząt połykają od razu - mówi gospodyni. Z początku nie wierzyła, kiedy sąsiedzi narzekali na rabusie.
- Moje bociany nie biorą - prawie by dała głowę. Aż zobaczyła, jak ptaszysko schwytało zdobycz, zaniosło do gniazda na słupie, na wprost
drodze - mówi Stefania Dunik.<br>- Tej wiosny naszym bocianom się odmieniło. Zjadają wszystko, co się rusza. Pewnie zajoba dostały od gorąca - mówi Czesława Mielniczak. Bociany upolowały na jej podwórku 40 kaczuszek, 20 indycząt i stadko kurcząt. Z czternastu liliputek zostały trzy. Reszty pani Czesława nie upilnowała, choć z miotłą w ręce patrolowała obejście. Bociany wcale się nie boją, zniżają lot, chwytają ofiarę i odlatują. - Po pięć kurcząt połykają od razu - mówi gospodyni. Z początku nie wierzyła, kiedy sąsiedzi narzekali na rabusie.<br>- Moje bociany nie biorą - prawie by dała głowę. Aż zobaczyła, jak ptaszysko schwytało zdobycz, zaniosło do gniazda na słupie, na wprost
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego