szukać Irenki. Nie znaleziono jej w żadnym z gościnnych pokoi ani na dole. Marta poczuła, że coś w niej dygocze. Jakby jakiś okrutny majster rozluźnił w niej kręgi, stawy, wszystkie spojenia. Między szyją a głową, między ramionami a obojczykami, kolana trzęsły się osobno, stopy też osobno... Przysiadła na łóżku hrabiny patrząc, jak dłonie drżą bezradnie. W żaden sposób nie mogła ich opanować.<br><br> - Jest, jest - zawołała Mania.<br> Przeraźliwy ryk Irenki. Co się jej stało, mój Boże!<br><br> Mała nie chciała opuścić strychu. Korzystając z zamieszania, wymknęła się z czerwonego pokoju. Strych, olbrzymi, podstemplowany grubymi dylami, rozciągał się nad całą prawie północną stroną domu