Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 9
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
dwojga, dotąd znajoma ciemność sypialni nagle pełna niepokojących odgłosów, ciężar jego głowy na mojej szyi. Prawie nie spaliśmy. Potem już było lepiej. Choć początek, jak to zwykle bywa, przypominał początek. Obwąchiwaliśmy się jak wypuszczone na arenę zwierzęta, sprawdzaliśmy, kto jest silniejszy i na ile możemy sobie pozwolić. Na zmianę pokazywaliśmy pazurki i obrażaliśmy się jak dzieci. Tęskniliśmy jak wariaci, przez cały dzień pełni niepokoju, gdzie jest to drugie? Co robi? Czy tęskni? Potem godzinami siedzieliśmy bok przy boku, napawając się swoją obecnością.
Pewnego dnia obudził się zapuchnięty. Prawie nie było widać mu oczu. Nie chciał jeść, nie chciał pić. Wysoka gorączka
dwojga, dotąd znajoma ciemność sypialni nagle pełna niepokojących odgłosów, ciężar jego głowy na mojej szyi. Prawie nie spaliśmy. Potem już było lepiej. Choć początek, jak to zwykle bywa, przypominał początek. Obwąchiwaliśmy się jak wypuszczone na arenę zwierzęta, sprawdzaliśmy, kto jest silniejszy i na ile możemy sobie pozwolić. Na zmianę pokazywaliśmy pazurki i obrażaliśmy się jak dzieci. Tęskniliśmy jak wariaci, przez cały dzień pełni niepokoju, gdzie jest to drugie? Co robi? Czy tęskni? Potem godzinami siedzieliśmy bok przy boku, napawając się swoją obecnością.<br>Pewnego dnia obudził się zapuchnięty. Prawie nie było widać mu oczu. Nie chciał jeść, nie chciał pić. Wysoka gorączka
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego