Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
Biała jak czoło intelektualisty przełykającego koktajl ludzkich krzywd i poniżeń wraz z łykiem porannej kawy.
Hans pierwszy się ocknie. "Kujmy żelazo... póki kawa nas upija i więzi".
- Oprócz "żołdaków" byli jednak, byli przede wszystkim żołnierze... Ufam, że tylko oni zachodzili do kościoła...
Spojrzy nań proboszcz jak na wyrostka, co się pcha do rozmowy dorosłych.
- Nie mieszajmy epok i ludzi. Tragedia ta miała miejsce w czasie przełamania naszego frontu przez Czerwoną Armię... - Znowu ten oddech głośny, przez nos. - Oni... nie uszanowali niczego! - Zmarszczy boleśnie twarz. - Nikogo!...
I nie wie stary proboszcz, jak wyrazić anachronicznie tamten strach obezwładniający, kiedy on, wikary, nie ogolony
Biała jak czoło intelektualisty przełykającego koktajl ludzkich krzywd i poniżeń wraz z łykiem porannej kawy. <br>Hans pierwszy się ocknie. "Kujmy żelazo... póki kawa nas upija i więzi". <br>- Oprócz "żołdaków" byli jednak, byli przede wszystkim żołnierze... Ufam, że tylko oni zachodzili do kościoła... <br>Spojrzy nań proboszcz jak na wyrostka, co się pcha do rozmowy dorosłych. <br>- Nie mieszajmy epok i ludzi. Tragedia ta miała miejsce w czasie przełamania naszego frontu przez Czerwoną Armię... - Znowu ten oddech głośny, przez nos. - Oni... nie uszanowali niczego! - Zmarszczy boleśnie twarz. - Nikogo!... <br>I nie wie stary proboszcz, jak wyrazić anachronicznie tamten strach obezwładniający, kiedy on, wikary, nie ogolony
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego