na strasznego wyszedłbym ciula, gdybym nie wziął.<br>Omszałe bale drgnęły pod krokami. <br>- Kłopot? - spytał jeden z trzech mężczyzn, którzy weszli na most. - Może pomóc? <br>- Przygodziłoby się - przyznał Reynevan, choć niemiłe gęby i ruchliwe oczka chętnych pomocników bardzo, ale to bardzo mu się nie podobały. Okazało się, że słusznie. Zaraz, ledwie pchnięty wieloma parami silnych rąk wóz znalazł się na łące za mostkiem. <br>- No! - powiedział, potrząsając lagą, najwyższy z typów, zarośnięty po oczy. - Robota zrobiona, tera trza płacić. Wyprzęgaj, parchu, konia z woza, ściągaj szubę, dawaj sakiewkę. Ty, paniczu, zdymaj kubrak i wyskakuj z botów. A ty, kraśna, wyskakuj ze wszystkiego, tobie