wszystkich palcach, powiedziała głośno, gdy po raz trzeci zajrzałem do przedziału:<br><br>- Co to za wstrętny dzieciak!<br><br>Oto zezowaty urzędnik w uniformie dał mi pociągnąć papierosa. Krztusząc się dymem przybiegłem do matki. Ale matka, pocierając sobie skronie sztyftem przeciwko migrenie, mówiła tylko do panny Kazimiery:<br><br>- Dlaczego pani go nie pilnuje? Głowa pęka mi z bólu, a on robi tyle hałasu...<br><br>Siadałem wtedy spokojnie, opierałem się o Krysię udając, że zasypiam, i śzarpałem ją za koniuszki warkoczy. Wybuchała awantura, matka chwytała się za głowę, a panna Kazimiera rozbrajała nas i błagała, abyśmy byli cicho. Potem dawała nam po jabłku i przez jakiś czas