postępu prac. No, dajmy na to... - widział głodne spojrzenie Hindusa, źrenice zdawały się ssać poprzez szkła z tłustymi śladami odbitych palców. Motal poruszał wargami jak pies, któremu przed nosem potrząsają smakowitym kęsem, budził litość - trzydzieści rupii, no, pięćdziesiąt...<br>Jednak Hindus był dobrym graczem, przełknął nieoczekiwaną obietnicę zaliczki bez drgnienia. Widział perspektywę miesięcy, jakby amfiladę pokoi pełnych świateł, gdzie za każdym progiem czeka go ręka gotowa wyliczyć kilka banknotów, dziecinna radość mieszała się z wyrachowaniem i leniwym spokojem, który nakazywał najpierw brać, a dopiero potem zastanawiać się, jak się wykręcić od zobowiązań.<br>Terey nie dopuścił do nowej tyrady, tylko sięgnął po portfel