akrobacji, sensacji, "krwi i potu". Koniec.<br> I wtedy dostrzegam, że wiążąc bambus pomyliłem stalówki. Nie ma siły za Boga, za cesarza, chińskiego smoka, wszystkie bilety obiegowe NBP. Nie da rady. Zalewa mnie pot, zła krew, oburzenie, żal, i wszystko tego kalibru. Fiasko, klapa. Wspinacza atrapa.<br> Ściągam linę, ile się da - pętla obniżyła się znacznie. Na saling jeszcze nie decyduję się włazić. Zresztą chyba nie starczyłoby mi już sił. Mam jednak do dyspozycji spinakerbom. Jeśli połączę go z bosakiem, na szczycie tego umieszczę ostry nóż, jeśli z tym wszystkim wlezę na bom, jeśli sięgnę, jeśli nie spadnę, jeśli przetnę... Tak, to wtedy