Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
dopiero zdążać do pociągu, Przemierzając miasteczko pomiędzy swoim leprozorium a stacją. Powiedziałem więc taksówkarzowi, żeby mnie zawiózł na Stazione Termini. Wysiadłem, odnalazłem peron, na który przychodziły podmiejskie pociągi z północy. Siadłem w cieniu, na kamiennej ławce, oparty o filar z żelazobetonu. Ławka chłodna, filar chłodny - podziałały na mnie cucąco. Na pewno chory nie byłem. Rozkleiłem się tylko trochę. Nerwy w ciągłym napięciu, do tego upał, parno. Stąd to wczorajsze półomdlenie, a i teraz, pomimo wszystko, miękkość w okolicy serca. Spać mi się nie chciało. A jednak ziewałem przeraźliwie. Raz po raz przez całe dwadzieścia minut, zanim przyszedł pociąg, na który czekałem
dopiero zdążać do pociągu, Przemierzając miasteczko pomiędzy swoim leprozorium a stacją. Powiedziałem więc taksówkarzowi, żeby mnie zawiózł na Stazione Termini. Wysiadłem, odnalazłem peron, na który przychodziły podmiejskie pociągi z północy. Siadłem w cieniu, na kamiennej ławce, oparty o filar z żelazobetonu. Ławka chłodna, filar chłodny - podziałały na mnie cucąco. Na pewno chory nie byłem. Rozkleiłem się tylko trochę. Nerwy w ciągłym <page nr=167> napięciu, do tego upał, parno. Stąd to wczorajsze półomdlenie, a i teraz, pomimo wszystko, miękkość w okolicy serca. Spać mi się nie chciało. A jednak ziewałem przeraźliwie. Raz po raz przez całe dwadzieścia minut, zanim przyszedł pociąg, na który czekałem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego