orgią jedzeniową, którą mieliśmy odbyć, czy może kawą z dodatkiem przeróżnych przypraw, którą piłam w ogromnych ilościach od kilku dni. Na dzień przed spotkaniem uznałam, że popadam w histerię. Menu wydało mi się mało ciekawe, wręcz nudne i doszłam do wniosku, że nic z tego nie będzie. Załamałam się. Ale piątek okazał się być cudownym dniem. Odprężona, uznałam, że nic nie można robić na siłę. Co ma być, to będzie. W końcu przyjeżdża do mnie człowiek, którego kocham, więc czym się tu martwić?<br><br>Krok drugi - uczta<br>Stół nakryłam białym obrusem. Ustawiłam na nim półmisek z pięknie wypolerowanymi pomidorami. Obok ładną paterę