książeczkę, podpiszę w pracy, nie mam przy sobie pieczątki - skłamał gładko. <br>- Trzymaj się Domek! - Ucałował małego łobuza. Malec był nieco obrażony - wychowawczyni trzymała go za rękę i nie dało się uciec. <br>- Tato, tato - zaczął trzeć oczka - kiedy przyjedziesz? <br>- Już ci mówiłem przed trzecią, cześć! Do widzenia pani. - Odwrócił się na pięcie. Szybkim krokiem pospieszył do drzwi. - Tato, tatusiuuuuu - słyszał pochlipywanie malca, ale już się nie odwrócił, nie było sensu przedłużać pożegnania. Co dzień to samo...<br>Książeczkę wsunął do wewnętrznej kieszeni marynarki, tej samej, gdzie był portfel. Liczył, że dzięki temu nie zapomni. Jeszcze jeden lewy podpis. Jeden mniej, jeden więcej, jakie