czuli bliskość, gdyż umówili się, że zawsze o tej samej porze dnia będą patrzeć na księżyc. Uświadamiałem sobie wówczas fakt, że mimo tego, iż otacza mnie leśna głusza, że w mojej ręce tkwi chłodny karabin, a wokół nie ma żywej duszy, to jednak nie jestem na tym świecie sam, że pięćset kilometrów stąd jest rodzinny dom. Dzięki temu nie czułem się taki samotny. Czasami w przypływach romantyzmu marzyłem o tym, aby tak jak w tej opowieści, wraz ze swoją dziewczyną patrzeć o tej samej porze dnia na księżyc. Niestety w moim życiu nie było nikogo takiego. Wprawdzie znałem Elizę, o której