sztukę odziedziczył - uśmiechnął się Władzio. - Dobrze. Wezmę dla siebie po kursie. Pięć tysięcy za to koło. Gdybyś jeszcze coś wysupłał po świętej pamięci nieboszczyku, przychodź, zawsze kupię. Szykuję sobie bazę do odwrotu. Mam tego dosyć.<br>- Ty masz dosyć?!<br>Władzio nalał znowu i zaraz wypił, po czym wyciągnął z kieszeni kilkanaście pięćsetek, żeby mi zapłacić.<br>- Zgaga moralna, Jasiu. Dzieci odchowałem, coś niecoś odłożyłem i teraz mogę zaczynać uczciwe życie bez tych wszystkich kantów. A tobie radzę jak przyjaciel: nie pchaj się tam, gdzie nie potrzeba. Zajmij się jakąś robotą cichą, niepozorną, gdzie nie trzeba kombinować, ale można zarobić na boku, bo ty